Tytuły ułożone niby przypadkowo, ale jednak jest w tym jakaś ukryta logika: od 'Let's go' i 'They can't hold us', przez dekadenckie 'Wish you were mine' (to zapewne o tym, co czeka po finishu) aż po 'I feel so close to you right now' (a to już o samej linii mety) Trochę jeszcze walentynkowa, bo luty, ale w końcu 'my love' nie jedno ma imię...doskonała na zarówno na krótsze jak i dłuższe relacje z bieganiem. Także follow that good times, until you're here :)
"Chciał(a)bym zacząć biegać, ale nie mam czasu". Kiedy to słyszę, uśmiecham się tylko i taktownie pomijam komentarze milczeniem. Wiem, że jeśli ktoś "nie ma na coś czasu", to tak naprawdę nie chce tego robić :) Bo jak się czegoś bardzo chce, to czas się jakoś zawsze znajdzie, prawda? Nie znam tylu ludzi, którzy nie mieliby czasu na sen czy jedzenie, ilu nie ma czasu na bieganie. Przecież nikt nie powie "nie mam dziś czasu jeść, zrobię to jutro (/ w przyszły weekend/ może kiedyś)"
Także ten artykuł nie jest dla tych, którzy nie mają czasu na bieganie, tylko dla tych, którzy chcieliby mieć go jeszcze więcej ;)
Mark Zuckerberg nie przestaje (na szczęście głównie pozytywnie...) zaskakiwać. W tym roku rzucił swoim fanom na Facebooku wyzwanie, by razem z nim przebiegli 365 mil. Możemy zacząć się zatem zastanawiać, jak CEO Facebooka (i świeżo upieczony tata) znajduje na to czas...Odpowiedź na to pytanie znajdziemy...w szafie Zuckerberga. Rząd wieszaków, a na nich identyczne bluzy i T-shirty. Co mówi to o ich właścielu? Mark od lat eliminuje ze swojego życia nieistotne wybory. Podejmowanie decyzji zajmuje dużo czasu i energii. Jeszcze więcej czasu zajmuje przekonywanie innych do swoich racji i kłócenie się o drobiazgi. Zastanówmy się, co jest dla nas tak naprawdę istotne. Czy kolor wycieraczki ma dla nas takie znaczenie? Do którego baru pójdziemy ze znajomymi? Jaki ma być wzór zaproszeń? Ta czcionka czy inna?
Używanie zdań: "Ty zdecyduj, Ty wybierz. Na co tylko masz ochotę " w kontekście codziennych, nieistotnych wyborów ma same korzyści. Nie tylko pomaga zyskać dodatkowy czas, ale także sprawia że...osoba której delegujemy takie wybory czuje się doceniona i ważna ;)
2. Kupuj przez Internet
Idąc za ciosem, po tym, jak narzuciłam sobie w 2016 r. (chociaż nie, postanowień nie robię ;) ) reżim "dobrej zmiany", stwierdziłam...że nie ma opcji, bym - mieszkając na przedmieściach w górach bez samochodu a) utrzymywała wegańską dietę; b) codziennie biegała przynajmniej 5 kilometrów c) pracowała nad swoimi projektami, jeśli nie zastosuję punktu powyżej. Oczywistym "nieistotnym wyborem", który podejmujemy często kilka razy w tygodniu, są zakupy spożywcze. Nieistotnych decyzji jest tutaj mnóstwo. Kiedy i jak pojechać, do którego sklepu, co kupić, za ile, a czy na pewno to, a może jeszcze tamto, do której kasy, gdzie najkrótsza kolejka... zastanawialiście się, ile czasu i energii marnujemy tygodniowo na zakupy i co można by z nim zrobić? Spokojnie, można to zupełnie wyeliminować. Wystarczy stworzyć sobie listę produktów, które będziemy jeść przez cały tydzień i wybrać się na ezakupy. Tylko raz. Potem już tylko ponawia się zamówienie i...magia. Zakupy robią się same. Same się przywożą i praktycznie same się płacą...a ja mogę w tym czasie na nie zarabiać, albo zająć się czymś bardziej przyjemnym niż pakowanie jabłek do worków foliowych ;)
3. Priorytetyzuj
Anna Wintour wstaje codziennie o 5 rano, by przed pracą zdążyć zrobić trening. A Ty? Jaką masz dziś wymówkę? Rzeczy naprawdę istotne należy robić w pierwszej kolejności, zaraz po przebudzeniu (zanim dotrze do nas, że to bez sensu ;) ). Wtedy minimalizujemy ryzyko, że po wykonaniu wszystkich obowiązków nie będziemy mieli już siły na realizację własnych celów (no właśnie - zgodnie z zasadą, że należy nagradzać siebie w pierwszej kolejności - najpierw własne cele i przyjemności, potem obowiązki - obowiązki i tak trzeba z definicji zrobić, więc i tak się zrobią ;))
Dlaczego bieganie ma być akurat priorytetem? Znowu, dla przykładu: jestem przewolnym amatorem. Osiąganie wyników w bieganiu nie jest moim celem ani moją definicją sukcesu. A jednak bieganie pomaga mi w osiąganiu innych celów życiowych. Paradoksalnie, każda godzina "zmarnowana" na bieganie nie oddala mnie od osiągnięcia innych celów (koszt alternatywny!), lecz przybliża. Pisał już kiedyś o tym autor artykułu 'Why Exercising Is a Higher Priority Than My Business'. Chodzi o to, jak bieganie wpływa na naszą produktywność. Jak się ostatnio okazało, wpływa także korzystnie na naszą pamięć i mózg (o czym ostatnio pisałam tutaj)
4. Zrób to teraz!
Moja mama już od pięciu lat "od jutra bierze się za swój angielski". I od jakiś dwudziestu "od jutra się odchudza". Znacie już chyba tę zasadę...nie ma od jutra. Jeśli masz coś zacząć, zacznij teraz.
5. Ogranicz ilość rzeczy
Każda zbędna rzecz w naszym otoczeniu absorbuje nasz czas, energię i pieniądze. Więcej prania, sprzątania, mniej czasu na to, co naprawdę ważne. Nasz rozwinięty, konsumpcyjny świat od kilku lat flirtuje z minimalizmem, a Marie Kondo, czy nasz rodzimy, aczkolwiek egzotycznie brzmiący Orest Tabaka, trafiają na rozkładówki lifestylowych czasopism i listy bestsellerów.
Jak bardzo mało mi potrzeba przekonuję się zwykle wtedy, kiedy z jedną walizką przeprowadzam się w nowe miejsce, i gdy po kilku tygodniach na dnie tej walizki leżą zapomniane już ubrania i duperele.
W zeszłym roku musiałam opuścić mieszkanie, w którym mieszkało się całe życie. Cztery pokolenia kompulsywnych zbieraczek. 165 kilogramów nie przeczytanych książek. Mnóstwo rzeczy, które nie zdążyły się nikomu przydać.
3 miesiące sprzątania. A można było poświęcić ten czas na coś bardziej wartościowego...
6. Zastosuj elementy grywalizacji
Swój pierwszy półmaraton przebiegłam w dniu, w którym zainstalowałam na telefonie Runkeepera. Serio, nigdy wcześniej nie mierzyłam sobie czasu, tempa ani dystansu, więc byłam tym tak podekscytowana, że nie chciałam przestać. Po 21 kilometrach dalej nie chciałam przestać, ale byłam już umówiona na spotkanie...więc...no cóż (ale i tak nie było łatwo zrezygnować....). Od tej pory (na samym Endomondo, na który przesiadłam się po pół roku, bo Runkeeper lubił mi się wykrzaczyć podczas treningu...) przebiegłam 1771.88 kilometrów, zrobiłam 246 treningów i spaliłam 93 258 kilo kalorii. W sumie biegałam bez przerwy przez 9 dni, 16 godzin i 44 minuty (ta ostatnia statystyka jakoś szczególnie mnie cieszy...)
Magia liczb sprawia, że biega nam się chętniej. Jeszcze łatwiej zmotywować się do treningu, gdy biegają też nasi znajomi. Nie można mieć przecież najgorszego wyniku na Endomondo. Jest moda na bycie fit. I dobrze.
7. Znajdź sobie kompana
Mam obecnie szczęście mieszkać w najbardziej deszczowym mieście Wielkiej Brytanii (bhawo ja za wybory życiowe!). Pada naprawdę stale. Pocieszam się, że po 10 kilometrach przecież i tak będę się nadawała tylko pod prysznic, więc w zasadzie nie ma znaczenia, jak szybko to nastąpi. Zwykle udaje mi się samą przekonać, ale bywają dni, że duch silny, ale ciało mdłe...a to wszystko przez to, że biegam sama. Gdybym była z kimś umówiona na regularne, wspólne wybiegania, nie mogłabym znaleźć wymówek i musiałabym wyjść z domu.
Naprzeciw takim problemom wyszły autorki (fantastycznej moim zdaniem) aplikacji Biegaj.my
Wystarczy się zalogować i już można szukać towarzyszy wspólnych treningów (i niedoli;)) w najbliższej okolicy.
Konkluzja
Artykuł był długi, więc pointa będzie krótka: nie bądź jak moja mama. Bądź jak Mark.
Zwykle przygoda z bieganiem
zaczyna się tak: “muszę schudnąć!” lub “lekarz kazał mi
się więcej ruszać”, ewentualnie: “muszę coś zrobić ze swoim
życiem”. Oczekujemy głównie zmian na naszym ciele, ale kto
konsekwentnie przetrwa pierwsze tygodnie treningów i “złapie
bakcyla” wie, że ta początkowa motywacja do biegania bardzo
szybko się zmienia. Nie biegamy już by spalić trochę
nadprogramowych kalorii, biegamy dla samopoczucia. Dla tzw. “euforii
biegacza”, znanej wszystkim długodystansowcom.
Nie tylko endorfiny
“To przez te endorfiny”
- powiedzą zaraz amatorzy biegania. I będą mieli rację. Edorfiny
to neuroprzekaźniki wytwarzane przez nasz ośrodkowy układ nerwowy.
Są naturalnym środkiem znieczulającym, którego nazwa znaczy tyle
co “morfina pochodzenia wewnętrznego”. I podobnie jak morfina,
po intensywnym wysiłku (przy którym, niestety, rykoszetem następuje
też uszkodzenie tkanek – stąd ból) wywołuje uczucia euforii i
relaksacji. Jednak nowe badania wskazują, że to nie jedyny
korzystny efekt ćwiczeń aerobowych na nasz układ nerwowy. Ostatnie
okrycia potwierdzają, że bieganie i inne ćwiczenia kardio mogą
mieć znacznie bardziej trwały i istotny wpływ na naszą pamięć,
zdolności uczenia się, koncentrację, a nawet zapobiegać demencji.
Wyhoduj sobie nowe
neurony
Jeszcze
kilka lat temu wierzono, że po urodzeniu komórek nerwowych w mógzu
tylko ubywa. Dziś wiemy, że neurogeneza, czyli powstawanie nowych
neuronów, następuje na każdym etapie życia, ale jest ograniczona
tylko do kilku obszarów układu nerwowego. Jednym jest opuszka
węchowa, drugim - hipokamp.
Lepsza pamięć,
orientacja i nastrój
Hipokamp
to bardzo istotna część naszego układu limbicznego.
Zawdzięczający swoją nazwę konikowi morskiemu element
kresomózgowia odpowiada za pamięć, formowanie nowych wspomnień,
orientację w terenie oraz wpływa na nasze emocje. Słynne już
badania na Londyńskich taksówkarzach (jeszcze z czasów, kiedy
taksówkarze jeździli bez GPS-u i aplikacji!) wykazały, że mają
oni wyjątkowo silnie rozbudowany hipokamp. Jednak gdy tylko
przechodzili na emeryturę, ich hipokampy...kurczyły się. Razem z
nimi kurczyła się też zdolność do orientacji w terenie i
odnajdywania się w miejskiej dżungli. Hipokamp jest tą częścią
w mózgu, w której odkryto LTP – z angielskiego - Long
Term Potenatiation, czyli
długotrwałe wzmocnienie synaptyczne. Proces ten jest odpowiedzialny
za przenoszenie informacji do pamięci długotrwałej, czyli za to,
co zwykle nazywamy “uczeniem się”.
Hipokamp bierze w tym procesie aktywną rolę. Z wiekiem obeserwuje
się u ludzi zmniejszanie się ilości komórek nerwowych hipokampu,
co odpowiada za pogarszającą się z wiekiem pamięć (demencję) i
zdolności poznawcze. Co więcej, kurczenie się hipokampu jest też
jednym z symptomów choroby Alzheimera.
W ostatnich latach naukowcy dokonali jednak ciekawego odkrycia – u
osób aktywnych fizycznie, które regularnie wykonywały ćwiczenia
typu kardio, zmiany związane z wiekiem zachodziły znacznie wolniej
– a co więcej, można je było wręcz odwrócić. Już lekkie
ćwiczenia kardio zwiększały ilość komórek w hipokampie o 2%, co
znacznie polepszało pamięć i orientację przestrzenną.
“Bieganie to... stan
umysłu”
Przekonała się o tym dr
Wendy Suzuki, neurolog z Uniwersytetu w Yorku, kiedy – jak to
często bywa – zmotywowana swoim brakiem formy podczas wakacji, tuż
po powrocie zapisała się na siłownię. Po jakimś czasie zaczęła
jednak obserwować u siebie zmiany, które zaintrygowały ją jako
badacza – zmiany nie tylko na ciele, ale przede wszystkim
na...umyśle.
Badaczka zauważyła u
siebie zwiększoną koncentrację, lepszą pamięć i nastrój.
Szybko postanowiła, że przetestuje swoją hipotezę na większej
grupie - i tak jej studenci stali się przedmiotem badań nad wpływem
ćwiczeń na mózg.
Jak to działa?
Okazało
się, że ćwiczenia kardio o takiej intensywności, przy których
zaczynamy się pocić, powodują wydzielanie przez mięśnie peptydu
FNDC5, który jest prekursorem mało znanego hormonu –odkrytej w
2012 r. irysyny. Hormon ten nie tylko pobudza wykorzystywanie kwasów
tłuszczowych jako źródła energii, lecz również stymuluje
odbieranie przez mózg neuroprzekaźnika BDNF (ang. Brain-derived
Neurotrophic Factor – neurotropowy czynnik pochodzenia nerwowego).
BDNF wpływa na wzrost i przeżywalność komórek nerwowych,
szczególnie tych w hipokampie. Niestety, wysiłek fizyczny nie
zwiększa ilości szarych komórek w korze mózgowej, głównym
centrum dowodzenia logicznym myśleniem. Dr Suzuki odkryła jednak,
że i na tę strukturę mózgu ćwiczenia mają zbawienny wpływ –
powodują bowiem przyrost tkanki glejowej, która jest odpowiedzialna
za zaoptrywanie neuronów w pożywienie i tlen.
Werdykt: bieganie ma
nie tylko zbawienny wpływ dla zdrowia fizycznego, ale także naszych
zdolności poznawczych. Warto nie odmawiać sobie zatem treningów,
nawet kiedy mamy bardzo dużo pracy – pozytywne efekty wysiłku
fizycznego, niestety także w przypadku mózgu, widoczne są dopiero
po kilku tygodniach regularnych ćwiczeń.
6 nieszczególnie zdrowych rzeczy, które powinno się jeść przed zawodami Co zatem powinniśmy jeść na kilka dni przed startem, by podczas zawodów nie tracić cennych minut na stanie w kolejce to toi-toia / w krzakach? Odpowiedź może zaskoczyć początkującego biegacza - z jadłospisu na 2-3 dni wyrzucamy pełne błonnika warzywa i owoce, pełnoziarniste pieczywo i nabiał. Jemy mniej zdrowo niż zazwyczaj, ale nie popadamy w skrajności - nie jest to wymówką do jedzenia ciastek, tłustego mięsa, fast foodów i niezdrowych przekąsek. Jak zatem ładować węglowodany i co jeść na kilka dni przed startem, by nie obciążać żołądka?
1) Ryż / wafle ryżowe
Wafle z białego ryżu z odrobiną kremowego serka i syropem truskawkowym
Magia białego ryżu polega na tym, że...nie zawiera on prawie nic oprócz łatwo przyswajalnych węgli. 100g ugotowanego ryżu dostarcza 28 g węglowodanów, 3 g białka, 0 g tłuszczu i 0 g błonnika. Jest także naturalnie pozbawiony glutenu (chociaż może zawierać jego śladowe ilości, jeśli w fabryce przetwarzane są także inne zboża).
2. Białe pieczywo
Zwykle nie zachęcam do jedzenia białego pieczywa, ale tu zrobię wyjątek - jest nie do pobicia jeśli chodzi o ilość węgli na 100 g (45.5 / 100 g) i ma stosunkowo mało błonnika (2.8 g). Powinny go jednak unikać osoby z nietolerancją glutenu.
3. Gorzka czekolada
Spożywane w rozsądnych ilościach ciemna czekolada (najlepiej zawierająca co najmniej 70% kakao) dostarcza flawonoidów, które mają działanie zapobiegające biegunkom. Nie należy jednak przesadzać (ze wzglęgu na wysoką zawartość tłuszczu) - 40 g dziennie zupełnie wystarczy.
4. Banany
Klasyka gatunku, najczęściej wybierana pasza biegaczy i jedyny owoc, który można (znowu - w rozsądnych ilościach) zjeść bezpiecznie przed zawodami. Banany zawierają bowiem tylko 3 g błonnika w 118 g ( czyli mniej niż pieczywo czy ryż!) - jednak w przeciwieństwie do zbóż, zawierają sporo witamin i minerałów (szczególnie potasu, który jest niezbędny do zachowania równowagi elektrolitowej w organizmie).
5. Owsianka*
* Ok, owsianka będzie z gwiazdką, bo jest na tej liście najbardziej zdrowym wyborem ;) Mimo dużej zawartości błonnika, wielu biegaczy preferuje właśnie owsiankę na swoje "ostatnie śniadanie" - owsianka uwalnia energię wolniej niż pozostałe wymienione wyżej źródła węglowodanów, zapewniając "paliwo" na dłużej. Jednocześnie nie powoduje szybkiego wzrostu i następnie szybkiego spadku poziomu cukru we krwi (tzw. "sugar rush"). Wszystko z powodu bardziej złożonych węgli, które mają niższy indeks glikemiczny (IG).
Jednocześnie - przyrządzona z małą ilością wody - owsianka "chłonie" wodę w żołądku, zapobiegając w ten sposób...wiadomo czemu ;)
6. Makaron
Pasta party nie bez powodu nazywa się pasta party. Makaron to świetne źródło węglowodanów zawierające mało błonnika podobnie jak pieczywo...jednak uwaga, ważne żeby wiedzieć, z czym to się je. Zapomnijcie o spagetti bolognese czy cabonarze (tłusty sos z mięsem / serem będzie tylko obciążał żołądek i nie da wam się wyspać). Podobnie z makaronowymi sałatkami (to szczególnie do biegaczy na Wyspach, gdzie jest to bardzo popularne!) - majonez nie tylko obciąża żołądek zbędnym tłuszczem, ale może być także świetną pożywką dla bakterii wywołujących biegunki i inne "sensacje" żołądkowe.
Z czym zatem jeść makaron przed startami?
- z sosem pomidorowym
- ze zmielonymi suszonymi pomidorami i czosnkiem
- z ziołami prowansalskimi i odrobiną - łyżka stołowa - jedna z opcji do wyboru: parmezanu / oliwy z oliwek / pesto
- jak w przedszkolu: z cukrem i cynamonem / dżemem / małym serkiem homogenizowanym
6 zdrowych rzeczy, których *NIE* powinniście jeść przed bieganiem tego lata
W którymś kabarecie usłyszałam, że "prawdziwa odwaga to popić suszone śliwki maślanką". Ale bieganie długodystansowe to nie kabaret (chyba że chcecie, aby wasz kolejny start lub długie wybieganie przyjęło bardziej kabaretowy obrót). Dla biegacza kilka dni przed startem odpowiednia dieta to klucz do sukcesu (lub porażki) - przyjaciele w codziennej "zdrowej diecie" zamieniają się w wrogów i nagle okazuje się, że trzeba zrezygnować ze zdrowej sałatki na rzecz białego pieczywa i ciemnej czekolady. Szokujące? Absurdalne? Jednak jeśli chcecie przebiec swój kolejny półmaraton bez przygód, na kilka dni warto wyeliminować z diety pewne zdrowe opcje:
1) Warzywa surowe, surówki, sałatki
- zwłaszcza sałata, kiełki, ogórki, pomidory
Sałata, sałata lodowa, ogórek i pomidor - śmierć na zawodach gwarantowana. Błonnik oraz cienka skórka której nie trawisz sprawi, że nie dobiegniesz do najbliższego toi-toia. W dodatku w gotowych sałatkach często czają się latem bakterie, które mogą wywołać poważniejsze zatrucie pokarmowe.
2) Owoce (z wyjątkiem bananów) - szczególnie truskawki i maliny
Owoce są świetnym źródłem błonnika, który znowu - przyspiesza perystaltykę, zwiększa masy...wiadomo jakie, i ogólnie sprawia, że częściej chodzimy do toalety. A tego nie chcemy przed zawodami. Zdecydowanie najgorszą opcją są owoce sezonowe - truskawki i maliny - ze względu na przeogromną ilość małych pesteczek, które przechodzą przez nasz układ pokarmowy niestrawione i jak małe szczotki wymiatają wszystko po drodze.
3) Owoce suszone
Wszystko znowu przez ten błonnik. Suszone owoce to prawdziwa bomba błonnikowa - w małej garści możemy mieć już dzienne zalecane spożycie. Dla przykładu tabelka porównująca zawartość błonnika w owocach świeżych i suszonych:
Są umiłowanym przez wegan źródłem białka roślinnego i błonnika, niestety często powodują przykre w konsekwencjach dla biegacza wzdęcia.
5) Pełnoziarniste zboża
Pełnoziarniste pieczywo i płatki śniadaniowe z masą błonnika, zalane mlekiem lub jogurtem zostawmy na inne okazje*...
(* RUNNER'S DELIGHT ma jednak wersję stworzoną specjalnie na dzień zawodów!)
6) Mleko krowie i produkty mleczne
- jogurty, kefiry i maślanki
Uwielbiam mleko. Nie wyobrażam sobie życia bez mleka. Nikt mi nie powie że soja z gipsem i wodą smakuje tak samo jak Łaciate od krowy. Ale są sytuacje, kiedy lepiej nie. Nie mam nietolerancji laktozy, ale mleko krowie ma to do siebie, że jest dość niestabilne biologicznie. To znaczy, że nie znany jej dzień ni godzina, kiedy przypadkiem trafi Ci się mleko z większą ilością bakterii, niż akurat będziesz tolerować. Twoja tolerancja też może się zmieniać w czasie. Ma to zastosowanie zarówno do napojów z mleka słodkiego, jak i tych fermentowanych (bakterie fermentacyjne mogą dodatkowo powodować wzdęcia i inne zaburzenia ze strony układu pokarmowego)